sarenka
Administrator
Dołączył: 09 Mar 2008
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 9:06, 22 Maj 2008 Temat postu: Dzieci maltretowane - choroba społeczna |
|
|
W Polsce bardzo długo nie mówiło się o zespole dziecka maltretowanego jako o chorobie społecznej. Zespół nie był objęty statystyką medyczną aż do 1997 roku. Skupiano się na przyczynach rodzinnych, nie zauważano, że to wiąże się nie tylko z psychopatią któregoś z rodziców, ale również z czynnikami społecznymi.
- Pamiętam, jak w 1968 roku na naszym oddziale pojawiła się czteroletnia dziewczynka, chuda, ze starym złamaniem kości ramiennej, ze świeżymi siniakami - wspomina prof. Bibiana Mossakowska - Wyglądała na dwa i pół roku i wołała "chleba". Pierwszy raz napisałam wtedy w historii choroby: "zespół dziecka maltretowanego". Później takich przypadków było wiele.
Dwuletni chłopiec, który zdaniem matki spadł z nocnika. Dziecko miało liczne siniaki na tułowiu, kończynach, pośladkach, głowie i ogólny wstrząs septyczny organizmu. Podczas operacji stwierdzono rozerwaną dwunastnicę, liczne krwawe wylewy i ropę w jamie otrzewnej. Potem wystąpiły u niego drgawki, bezdech i chwilowe zatrzymanie akcji serca. Mimo wysiłków lekarzy po sześciu dniach zmarł. Raz trafiła na oddział pięciomiesięczna dziewczynka z rozerwanym kroczem. Matka twierdziła, że ojciec zrobił to niechcący podczas podcierania pupy dziecku. Według sądu uraz był wynikiem nadużycia seksualnego. Kiedyś przywieziono 4-miesięczne niemowlę, które przybrany ojciec trzepnął ręką w gipsie po głowie. Dziecko krwawiło z nosa, twarz i głowa były obrzęknięte, na klatce piersiowej stwierdzono wylewy podskórne a rtg czaszki wykazał pęknięcia kości ciemieniowej. Matka tłumaczyła, że rzekomemu ojcu dziecko wypadło z ramion podczas karmienia. Sprawę zgłosiliśmy do ośrodka pomocy społecznej, który kazał "ojcu" podjąć leczenie z choroby alkoholowej, matce zlecił zaś psychoterapię, żeby nauczyła się kochać własne dziecko i nauczyła się odpowiednio nim zajmować. Przez okres leczenia "rodziców" dziecko znajdowało się w domu dziecka. Jednak "rodzice" zrezygnowali z pomocy ośrodka i "ruszyli w Polskę". Nie pojawiali się na rozprawach sądowych. W tym przypadku wystąpiły wszystkie czynniki ryzyka "zespołu dziecka maltretowanego": niepełnoletnia matka, ojciec biologiczny nieustalony, związek rodziców nieformalny, niechciane dziecko, alkoholizm opiekunów, bezrobocie, dziecko od urodzenia zaniedbywane, karmione sztucznie, pozostawiane bez opieki. Już w latach 80., my chirurdzi dziecięcy, zajęliśmy się zespołem dziecka maltretowanego - mówiliśmy o tym, pisaliśmy, organizowalismy szkolenia. Rejestrowaliśmy po kilkaset przypadków rocznie. Choroba społeczna, jaką jest zespół dziecka maltretowanego, nasila się w czasie wszelkich kryzysów, czy to ekonomicznego, czy też politycznego, lub moralnego.
W 1991 r. Polska ratyfikowała uchwaloną w 1989 r. Konwencję Praw Dziecka ONZ, która zawiera artykuły poświęcone przeciwdziałaniu przemocy wobec dzieci. Realizację postanowień Konwencji rozpoczęto od art. 19 i art. 34, które dotyczą chronienia dzieci przed wszelkimi formami przemocy domowej i instytucjonalnej oraz podejmowania działań prewencyjnych i leczniczych w tym zakresie. Nawiązano kontakty międzynarodowe w celu wymiany doświadczeń i nawiązania współpracy na rzecz dzieci zagrożonych łamaniem ich praw.
Od momentu ratyfikacji Konwencji prawie wszystkie polskie organizacje pozarządowe wpisały w swój statut i programy działań ochronę dzieci przeciwko maltretowaniu, znęcaniu psychicznemu, wykorzystywaniu, zaniedbywaniu itp. Takich organizacji w Polce jest obecnie około 140.
Istotną rolę w ochronie dzieci odegrało powołanie Rzecznika Praw Dziecka.
Fakt istnienia wielu organizacji i Rzecznika nie rozwiązuje problemu. Co zrobić z dzieckiem, zanim wyjaśni się jego sytuacja rodzinna? Domy małego dziecka zostały zlikwidowane, domów rodzinnych brakuje. Sprawy sądowe pozbawiania praw rodzicielskich ciągną się latami. Często dzieci stają się przez ten czas dorosłe.
[link widoczny dla zalogowanych]
Istnieje w Polsce "Niebieska linia", aby dzieci mogły dzwonić i informować o przypadkach znęcania się nad nimi. - Dzieci na ogół boją się, lub nie chcą skarżyć na rodziców - mówi prof. Mossakowska. - Raczej wstydzą się i znoszą wszystko w milczeniu. Reagować powinni sąsiedzi oraz każdy, kto zauważy, że dziecku dzieje się krzywda.
Post został pochwalony 0 razy
|
|