Forum www.dddprzemocwrodzinie.fora.pl Strona Główna www.dddprzemocwrodzinie.fora.pl
przemoc w rodzinie
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zly dotyk Arykuł tygodnika Newsweek w Polsce

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.dddprzemocwrodzinie.fora.pl Strona Główna -> Zły Dotyk
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
sarenka
Administrator



Dołączył: 09 Mar 2008
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:22, 06 Kwi 2008    Temat postu: Zly dotyk Arykuł tygodnika Newsweek w Polsce

Temat seksualnego wykorzystywania dzieci wywołuje wstyd. Nie umiemy o tym rozmawiać ani przyznać się do bezsilności. Kto przywróci dzieciom ich dzieciństwo?

Przygotowując ten raport, czuliśmy czasami, że uderzamy w mur nie do skruszenia. Osoby, które na początku chciały z nami rozmawiać, potem odmawiały. "To jest zbyt bolesna sprawa, wolę o tym zapomnieć" - słyszeliśmy. "Córka by się mnie wyrzekła, gdybym opowiedziała o tym w gazecie" - tłumaczyła jedna z matek. Dyrektorka jednego z domów dziecka w Warszawie, która stwierdziła, że połowa jej podpiecznych była molestowana seksualnie, odmówiła podania nazwiska. Żadna z ofiar nie zgodziła się pokazać twarzy ani ujawnić nazwiska, czasami nawet imienia.

Zamykamy oczy, zatykamy uszy i udajemy, że problemu nie ma. Choć fakty krzyczą - w Polsce rocznie jest wykorzystywanych seksualnie około 10 tysięcy dzieci. Ci, którzy teraz są krzywdzeni, krzywdzą potem innych. Na 50 gwałcicieli dzieci zaledwie dwóch nie jest ofiarami molestowania w dzieciństwie. Czasami proceder odbywa się w zaciszu domów, także w tak zwanych dobrych rodzinach.

- Rzecz nie dotyczy bynajmniej tylko marginesu społecznego. To wygodny stereotyp. Nie ma takiej grupy społecznej, której to zjawisko byłoby obce - mówi psycholog Bohdan Bielski, biegły sądowy.

Dzisiaj Kinga ma 22 lata (nie poda nazwiska, nie chce nawet powiedzieć, co studiuje), ale wtedy była niespełna 11-letnią dziewczynką. Mieszkała w małym miasteczku, jej matka i ojczym byli tam szanowaną rodziną, prowadzili sklep. Razem z ojczymem i starszym bratem Kinga wyjechała na Mazury. Mama została w domu, bo była w ciąży. Kinga traktowała ojczyma jak przyjaciela, ufała mu. Byli przecież rodziną już od sześciu lat. - Spałam z nim w namiocie, brat oddzielnie - wspomina z niechęcią. Zaczął jej opowiadać, jakie są różnice między kobietą a mężczyzną. - Mówił, że mamusię kocha w taki sposób, babcię w inny sposób, a mnie właśnie w taki. Całował mnie wtedy i pieścił. Tłumaczył, że dotyka mnie, bo okazuje w ten sposób swoje uczucia do mnie.

Na wakacjach trwało to dwa tygodnie. Potem jeszcze dwa lata. Kindze to się nawet z początku podobało. Potem zaczęło przeszkadzać. - Wtedy już wiedziałam, że to nie jest normalne - mówi. Wyznała wszystko mamie. Najpierw nie uwierzyła. A kiedy to do niej dotarło, powiedziała: - Nie podam go do sądu, bo zrobią z ciebie małą kurewkę.

Według najświeższych badań SMG/KRC, przeprowadzonych miesiąc temu, Polacy reagują strachem na sam dźwięk słowa "molestowanie". Badania były przeprowadzone wśród ludzi z wyższym i średnim wykształceniem, którzy nie powinni mieć oporów przed rozmową na drażliwe tematy. Małżeństwa sprawiają wrażenie, jakby słyszały o tym pierwszy raz. Mężczyźni uciekają przed tematem, jakby bali się posądzeń o bycie sprawcą. Zrozumienie wykazywały kobiety, ale i one przyznawały, że nie umieją rozmawiać o tym ze swoimi dziećmi.

Z badań SMG/KRC wynika, że rozmowy o seksie prowadzi z dziećmi tylko 10 proc. matek i ojców. Kiedy w zeszłym roku fundacja Dzieci Niczyje przepytała w Zawierciu 800 dzieci, prawie 70 dziewczynek przyznało, że mężczyzna dotykał ich miejsc intymnych, a co czwarty chłopiec - że ktoś dorosły zmuszał do oglądania pornografii. I nikt z rodziców wcześniej z nimi o tym nie rozmawiał. Barbara z Legionowa, matka molestowanej przez ojca córki, potwierdza, że kiedy dziewczynka była mała, nigdy nie mówiła jej o seksie. - Najpierw myślałam, że za wcześnie, potem, że za późno. Ze mną też nikt nigdy nie prowadził takich rozmów - tłumaczy Barbara.

Temat wykorzystywania dzieci wywołuje u nas odruch ucieczki także dlatego, że nie zaistniał w żadnej publicznej debacie. W USA rozbudziło ją publiczne wyznanie Oprah Winfrey, która w swoim programie miała odwagę powiedzieć: byłam ofiarą molestowania. U nas takiego precedensu nie było.

Większość dzieci jest tak jak Iza krzywdzona przez doskonale znanych wujków, ojców, dziadków, trenerów, nauczycieli, księży, wychowawców w domu dziecka, sąsiadów. Przeciętny Polak najczęściej uważa pedofila za "obcego": chorego psychicznie, kalekę, pochodzącego z rodziny patologicznej - pokazują badania SMG/KRC. Mniej chętnie przyjmuje do wiadomości, że pedofil to ktoś, kogo nie można jednoznacznie wyróżnić z otoczenia. A najmniej wierzy w to, co niestety jest najczęstsze: że osoba wykorzystująca dziecko jest kimś z rodziny. - Musimy odejść od myślenia, że dzieci wykorzystuje seksualnie tylko ktoś, kto manifestuje nienormalne zachowanie i można go na pierwszy rzut oka rozpoznać w tłumie - mówi Monika Sajkowska, szefowa fundacji Dzieci Niczyje.

Iza z Sopotu ma 28 lat, studiuje resocjalizację. Wieczorami pracuje w barze sałatkowym, żeby opłacić studia. Nie ma chłopaka. Cierpi na chroniczny nieżyt jelit i jest chorobliwie chuda. Kiedy złożyła doniesienie do prokuratury na ojca, miała 19 lat. Napastował ją seksualnie od 7. do 15. roku życia. Wchodził do pokoju córki, kiedy matka szła rano po bułki. Z akt sądowych wyłania się obraz udręki dziewczynki. Ojciec zdejmował jej piżamę, wkładał palce w narządy płciowe i odbyt, aż płakała z bólu. Kładł się na niej, lizał i gryzł. Iza długo nikomu nic nie mówiła, bo ojciec powtarzał, że zabije matkę, jeśli ta się o czymś dowie. Dziewiętnastoletnia Iza powiedziała w końcu wszystko psychologowi w poradni, a potem zdecydowała się złożyć doniesienie do prokuratury.

Przypadek Izy jest szczególnie drastyczny, ale z molestowaniem w bardziej "cywilizowanej" formie zetknęło się bardzo wielu. Jeżeli zajrzymy w głąb naszego dzieciństwa, czy nie przypomnimy sobie nauczycieli, którzy przy tablicy lubili sprawdzać, czy dziewczynom już rosną piersi? Ja miałam takiego nauczyciela. Aż 14 proc. dorosłych Polaków przyznaje, że jako dziecko doświadczyło którejś z tych form molestowania - wynika z badań dr Moniki Sajkowskiej i dr Grażyny Fluderskiej. Ale i tak większość spraw na zawsze pozostanie ukryta w duszach dzieci. Bo nawet jeżeli te dorosną - także nikomu nie wyjawią bolesnych wspomnień. Badania prowadzone na początku lat 90. wśród dorosłych Amerykanów wykazały, że 60 proc. nie mówiło o tym wtedy, kiedy to się działo, a 33 proc. kobiet i 42 proc. mężczyzn - nigdy.

Dziecku trudno zrozumieć, że jedna osoba może być jednocześnie dobra: kupować jej rowerek albo zabierać na lody, i zła: zmuszać do seksu. Dlatego dziecięce ofiary zwykle szukają winy w sobie.

Wykorzystywanie seksualne ma także inne oblicze: może być przyjemne. Zdarza się, że małe dzieci nie mają złych skojarzeń z molestowaniem. Jeżeli dorosły nie sprawia bólu, dzieci mogą się nawet domagać jego pieszczot. - Prowokowałam go, kiedy szliśmy na spacer, gdy zostawaliśmy sami w domu. Gdy mama wyjechała na miesiąc do Belgii, spałam z nim cały miesiąc. Mama wróciła, ale on przychodził czasami w nocy i całował mnie po nogach - wspomina Kinga.

Dziecku trudno zrozumieć, że jedna osoba może być jednocześnie dobra: kupować jej rowerek albo zabierać na lody, i zła: zmuszać do seksu. Dlatego dziecięce ofiary zwykle szukają winy w sobie.

Wykorzystywanie seksualne ma także inne oblicze: może być przyjemne. Zdarza się, że małe dzieci nie mają złych skojarzeń z molestowaniem. Jeżeli dorosły nie sprawia bólu, dzieci mogą się nawet domagać jego pieszczot. - Prowokowałam go, kiedy szliśmy na spacer, gdy zostawaliśmy sami w domu. Gdy mama wyjechała na miesiąc do Belgii, spałam z nim cały miesiąc. Mama wróciła, ale on przychodził czasami w nocy i całował mnie po nogach - wspomina Kinga.

Ale bez względu na to, czy dziecko doświadczało bólu, czy przyjemności, w przyszłości stanie oko w oko z konsekwencjami molestowania seksualnego. Te krótkotrwałe skutki, które można w większości przezwyciężyć psychoterapią, to lęk, podziw dla agresji, utrata poczucia wartości, obrzydzenie wobec własnego ciała, agresja, chęć ucieczki.

Kinga do dziś boryka się ze swoją seksualnością. - Seks wzbudzał we mnie obrzydzenie. Moje koleżanki spały już z chłopakami, a ja nawet nie odczuwałam takiej potrzeby - mówi. - Gdy one szukały facetów do zabawy, do kochania się, ja chciałam mieć chłopaka, do którego mogłabym się przytulać. Potrzebowałam ciepła. Gdy tylko czułam, że chłopak chce ode mnie seksu, od razu się trzęsłam.

Iza do dzisiaj nie ma chłopaka. Jej matka boi się, że córka nigdy nie wyjdzie za mąż. Takie sprawy, powracające po latach, zamieniają dorosłego już człowieka w bezradne dziecko. Barbara ma 26 lat i wychowuje 6-letnią córeczkę. 13 lat temu w jednym z warszawskich ośrodków opiekuńczo-wychowawczych była wykorzystywana seksualnie przez swojego opiekuna. Dopiero dziś został oskarżony. Barbara przychodzi na przesłuchanie jako świadek. Jest bardzo zdenerwowana. Nieśmiało się uśmiecha i usiłuje być spokojna. Ale kiedy pada pierwsze pytanie dotyczące schroniska, wybucha płaczem. Drży na całym ciele, kuli się, obiema rękami trzyma głowę, chowa twarz, łamie palce. Wstaje z krzesła i przykuca pod ścianą, ręce splata wokół kolan. Nieświadomie zachowuje się tak jak wtedy, kiedy uciekła z łóżka, gdy pan Zdzisław, wychowawca, pierwszy raz ją molestował.

Do policyjnych statystyk trafia w Polsce zaledwie 8 proc. przypadków wykorzystywania dzieci. Dlaczego tylko tyle? Nie chcemy się przyznać, jak bardzo jesteśmy bezsilni. Nie dopuszczamy myśli, że źle się dzieje w szkole, w kościele, a zwłaszcza w domu. Kiedy 13-letnia wówczas Kinga wreszcie wyznała wszystko mamie, ta jej nie uwierzyła. - Obok mojego pokoju był pokój mamy i ojczyma - opowiada Kinga. - Po tym, jak jej powiedziałam o wszystkim, kochali się. Nie potrafiłem zrozumieć, jak ona mogła to wtedy robić.

Ponad 10 proc. Polaków - jak podaje SMG/KRC - nie przyznaje osobom spoza rodziny prawa do ingerencji w przypadkach krzywdzonych dzieci. Zaledwie 61 proc. zamknęłoby w więzieniu ojca molestującego swoje dzieci. - Jest cicha umowa społeczna, że jeżeli rzecz dzieje się w ramach rodzin, nie chcemy o tym słyszeć - mówi Krystyna Kmiecik-Baran, psycholog z Uniwersytetu Gdańskiego, która od ponad 10 lat zajmuje się przemocą w rodzinie. Konsekwencje tego milczenia bywają przerażające.

Jacek ma sześć lat. Jest świetnym uczniem w jednej z warszawskich szkół. Jego rodzice rozwiedli się, bo ojciec znęcał się nad rodziną. Teraz Jacek mieszka z mamą - plastykiem i jej przyjacielem, lekarzem. Siedzi przy stoliku i rysuje na kartce swoją rodzinę. Tato to czarny wilk z dużymi zębami i oczami. Mama jest bocianem w kolorze liliowym, a przyjaciel mamy to liliowy jelonek. Sam Jacek jest małym czarnym ptaszkiem. Kiedy ktoś prosi go o narysowanie jakiegoś innego członka rodziny - chłopiec wybiera babcię. Babcia na rysunku Jacka ma wyraźnie zaznaczone organy płciowe.

Mama chłopca zauważyła, że od kilku miesięcy syn płakał, kiedy miał sam zostać w domu. Prosił, żeby go nie opuszczała. Notorycznie w jej obecności rozbierał się, bawił siusiakiem. - Czy ktoś cię tam dotyka? - zapytała mama. - Tak - wydusił z trudem Jacek. - Babcia Janina mnie tam miziała.

Jacek teraz regularnie spotyka się z psychologiem i można mieć nadzieję, że przeżycia z dzieciństwa nie wpłyną na jego rozwój emocjonalny. Jednak większość dzieci jest pozostawiona sama sobie.

Z badań, które Krystyna Kmiecik-Baran przeprowadziła w więzieniach na Pomorzu, wypływa szokujący wniosek - dorośli mężczyźni, którzy w dzieciństwie byli molestowani seksualnie i nie zostali poddani terapii, będą potem krzywdzili dzieci. Tylko 2 na 50 gwałcicieli dzieci nie było ofiarami molestowania w dzieciństwie.

A dzieci same nie mówią, przynajmniej nie od razu. Bo się wstydzą. Bo boją się, że ten, kto to robi, skrzywdzi je albo mamę. Bo słyszą od sprawcy: "To nasza tajemnica, nie mów o tym nikomu". Bo kochają tego, kto je krzywdzi. Bo uważają, że jeżeli się poświęcą, to agresor zostawi w spokoju ich rodzinę. Bo nie mają komu powiedzieć.

Kiedy Kinga zrozumiała, że nie może liczyć na mamę, postanowiła napisać do pisma "Bravo". List znalazła mama. Dopiero wtedy uwierzyła. - Ale zamiast spokojnie porozmawiać, tylko mnie wypytywała: ale kiedy to dokładnie było? data, dokładnie kiedy? To było dla niej najważniejsze - opowiada Kinga. - A ja nie potrafiłam dokładnie powiedzieć, bo dla mnie to było tak normalne, że nie pamiętałam dokładnie, że to był ten albo inny raz. Mama uważała, że powinnam mu wybaczyć. Nie chciała go podać do sądu, bo mówiła, że są jeszcze małe dzieci, a poza tym nikt by w sądzie nie uwierzył w moje zeznania.

Do niedawna rzeczywiście sąd rzadko dawał wiarę zeznaniom dzieci, wychodząc z założenia, że nie kontrolują swojej fantazji. W tej chwili dzieci coraz częściej są ważnymi świadkami oskarżenia.Właśnie kończy się proces Grzegorza G., byłego dyrektora ośrodka wychowawczego w Leśnicy, oskarżonego o wykorzystywanie podopiecznych. Proces wytoczono na podstawie zeznań czterech upośledzonych umysłowo dziewczynek. Biegły psycholog uznał, że ich zeznania są wiarygodne.

Na przesłuchanie do prokuratury w Poznaniu ośmioletnia Małgosia przyjechała z matką. Gosia wygląda na dziecko, o jakim marzą rodzice. Ma świadectwo z czerwonym paskiem. - Gdybyś wiedziała, co mi robi tata... - wyszeptała rok temu mamie do ucha. Dziewczynka nie wie, ile razy współżyła z ojcem, bo stało się to normą w jej życiu. Zapamiętała tylko towarzyszące jej uczucie wstydu. Zeznała prokuratorowi, że nie skarżyła się wcześniej, gdyż "bała się o tatę", a także o to, jak jej pracująca na pół etatu mama ekonomistka da sobie radę finansowo po jego aresztowaniu.

Na przesłuchanie do prokuratury w Poznaniu ośmioletnia Małgosia przyjechała z matką. Gosia wygląda na dziecko, o jakim marzą rodzice. Ma świadectwo z czerwonym paskiem. - Gdybyś wiedziała, co mi robi tata... - wyszeptała rok temu mamie do ucha. Dziewczynka nie wie, ile razy współżyła z ojcem, bo stało się to normą w jej życiu. Zapamiętała tylko towarzyszące jej uczucie wstydu. Zeznała prokuratorowi, że nie skarżyła się wcześniej, gdyż "bała się o tatę", a także o to, jak jej pracująca na pół etatu mama ekonomistka da sobie radę finansowo po jego aresztowaniu.

Zgodnie z zaleceniami Rady Europy dzieci - świadkowie w procesach - powinny być przesłuchiwane możliwie najrzadziej. U nas droga spraw o molestowanie seksualne dzieci do sądu jest zawiła i kręta, a procedura sądowa bardzo długa. W Polsce dzieci opowiadają wszystko ze szczegółami na kolejnych rozprawach. - Widziałem dzieciaki, które wymiotowały na sali sądowej, bo kolejne zeznanie przed trzyosobowym składem sędziowskim, w obecności prokuratora, adwokata oskarżonego i sprawcy jest dla dziecka traumatycznym przeżyciem - mówi Bohdan Bielski, psycholog i biegły sądowy.

W Europie Zachodniej dzieci nie muszą siedzieć na sali sądowej, mają osobne pomieszczenie. - Najlepsze wyjście to specjalna sala przesłuchań dla dzieci, z lustrem weneckim i oddzielnym wejściem - mówi Elżbieta Czyż z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. W Polsce są zaledwie dwie takie sale: w Warszawie i Poznaniu. Dzieci zwykle zeznają w bardzo nieprzyjaznych warunkach: na policji, w prokuraturze, w obecności kilku osób. I robią to wiele razy.

Sprawa wytoczona ojcu Izy trwała pięć lat. Zaczęło się od tego, że matka wysłała ją do psychologa, bo zaniepokoiło ją dziwne zachowanie córki, jej milczenie i niechęć do wychodzenia z domu. Matka odczytywała to jako przejaw okresu dojrzewania. Coś ją tknęło dopiero, kiedy w czasie domowej awantury Iza wpadła do pokoju i stając w obronie matki, krzyknęła do ojca: "Mam coś na ciebie". W 1998 r. ojciec dostał 2,5 roku więzienia. Złożył apelację, ale sąd podtrzymał wyrok. Złożył więc w Sądzie Najwyższym wniosek o kasację. Sprawa jest jeszcze rozpatrywana, a ojciec Izy cały czas jest wolny, bo twierdzi, że jest opiekunem swojej chorej na cukrzycę matki.

W 2000 roku skazano tylko 489 sprawców wykorzystywania dzieci. Szacuje się, że było ich nawet 9 tysięcy. Te liczby wkrótce mogą być jeszcze większe. Chyba że pojawią się ludzie, którzy zaczną głośno o tym mówić, nie będą się bali zeznawać w sądzie i w sposób jednoznaczny okażą wsparcie molestowanym dzieciom. Tacy jak Renata Bartoszewska z Gdyni, mama Przemka.

Przemek ma sześć lat. Umie już pisać, ładnie rysuje. Pokazuje na globusie Francję i Polskę. Jest żywy i wesoły. Pamięta jednak, co się kiedyś z nim stało. Kiedy mama zaprowadziła go do przedszkola, które przypominało to, w którym był trzy lata wcześniej, zaczął spazmatycznie płakać. A gdy uderzy się w głowę, mówił: "Boli jak pan młody".

Wpadł w ręce pedofila, kiedy miał dwa lata i dziewięć miesięcy. Nikt nie zauważył, że konserwator w renomowanym przedszkolu wynosi maluchy do piwnicy. Po kilku dniach Renatę zaniepokoiło, że przyprowadzane do przedszkola dzieci przeraźliwie płaczą. Jeszcze bardziej zaniepokoiło ją to, że Przemek ma ciągle jakieś obrażenia, np. spuchniętą wewnętrzną stronę dłoni. A kiedy wycierała synka po kąpieli, prosił: mamusiu, nie rób mi krzywdy. Wypisała Przemka po 18 dniach i powiadomiła policję.

Wpadł w ręce pedofila, kiedy miał dwa lata i dziewięć miesięcy. Nikt nie zauważył, że konserwator w renomowanym przedszkolu wynosi maluchy do piwnicy. Po kilku dniach Renatę zaniepokoiło, że przyprowadzane do przedszkola dzieci przeraźliwie płaczą. Jeszcze bardziej zaniepokoiło ją to, że Przemek ma ciągle jakieś obrażenia, np. spuchniętą wewnętrzną stronę dłoni. A kiedy wycierała synka po kąpieli, prosił: mamusiu, nie rób mi krzywdy. Wypisała Przemka po 18 dniach i powiadomiła policję.

Po czterech miesiącach śledztwa wyszło na jaw, co się działo w przedszkolu polecanym przez poradnię pedagogiczną. "Pan młody krzywdził dzieci" - powiedział Przemek lekarzowi w szpitalu, do którego trafił z powodu wymiotów, moczenia i lęków nocnych. Miał spuchnięte dłonie, bo konserwator przywiązywał go paskiem do kaloryfera, tak że chłopiec trzymał gorącą rurę przez kilka godzin. Z tego też powodu bał się paska, a w czasie zabawy zaklejał innym dzieciom buzie taśmą klejącą. Tak jak "pan młody", jak go nazywał, zaklejał jemu.

W procesie udowodniono, że konserwator molestował siedmioro dzieci. Większość rodziców nie zdecydowała się zeznawać. Niektórzy nawet wywieźli dzieci z miasta. Konserwator trafił do więzienia na pięć lat. - Gdyby więcej osób zeznawało, dostałby większy wyrok - mówi Bartoszewska.

Dla niej to nie koniec historii. Czeka na kolejny proces, który się jeszcze nie zaczął: o to, że dyrekcja przedszkola nie dołożyła starań, aby zapewnić dzieciom opiekę. Jedynym świadkiem jest ona sama. - Jeśli mnie nie będzie, nie będzie procesu - rozgląda się po mieszkaniu, w którym mieszka sama z synem. - Nie mam nawet adwokata. Gdyby w sądzie stał obok mnie chociaż przedstawiciel społeczny, czułabym się bezpieczniej.

Renata Bartoszewska jest w swojej walce samotna, jak jedyny sprawiedliwy szeryf przeciwstawiający się bezprawiu w miasteczku z klasycznego westernu. Tyle że w westernach czasem ten jeden szeryf wystarczał, by zaprowadzić sprawiedliwość. W życiu jest inaczej.

Krystyna Romanowska

Artykuł ukazał się w tygodniku Newsweek Polska, w numerze 15/02 na stronie 80


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.dddprzemocwrodzinie.fora.pl Strona Główna -> Zły Dotyk Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin